Pikniki i festiwale to raczej nie moja bajka. Tłok, ścisk, przepychanie i ludzie, którzy nie dostrzegają małolatów niższych niż metra dwadzieścia wzrostu. To wszystko sprawia, że takie imprezy najczęściej omijam szerokim łukiem. Jednak ostatnio przekonałam się, że są festiwale, na które z dziećmi fajnie jest jechać. A nawet powiedziałabym, że trzeba. Na myśli mam imprezy o tematyce historycznej, które w naszym kraju paradoksalnie cieszą się dużo mniejszym zainteresowaniem, niż w krajach zachodnich czy skandynawskich. Zdaję sobie z tego sprawę, że znakomitej większości ludzi kojarzą się one ze skansenem, muzealnymi eksponatami i nudnymi przewodnikami, ale to jedno z najbardziej mylnych wyobrażeń.
Mniej więcej miesiąc temu wybraliśmy się do Grodziska Mazowieckiego na piknik średniowieczny. Impreza wbrew moim początkowym mniemaniom, że może wiać nudą (I know! I’m guilty!) okazała się absolutnym hitem! W szczerym polu, z dala od zabudowań, na jeden dzień wyrosła wioska, która wyglądała jakby dosłownie przeniesiono ją ze średniowiecza. Rewelacja! Chłopaki byli zachwyceni!
Co można było zobaczyć i robić? Śmiem twierdzić, że prawie wszystko, czym trudnili się ludzie w średniowieczu. W zbrojowni, poza oglądaniem mieczy, dzid, tarcz i łuków, można było przymierzać rycerskie hełmy i kolczugi. Tak swoją droga te ciężkie, bo zrobione z prawdziwego żelaza kolczugi to najlepsze uziemiacze dzieci, jakie do tej pory widziałam. Chłopcy ledwo podnosili w nich ręce. Chyba sprawię im takie do domu ;) U kowala podglądaliśmy wykuwanie mieczy i podków, a rogownik pokazywał jakie cuda można zrobić z kości lub poroża. U szewca przymierzaliśmy ciżemki, a u kaletnika chłopcy próbowali swoich sił w ozdabianiu skóry. Współczuję kaletnikowi, bo tym młotkiem pewnie oberwał kilka razy w palec ;) Nieco dalej znajdowała się słowiańska kuchnia i wędzarnia, gdzie można było spróbować staropolskich przysmaków, a zielarki odpowiadały jakimi roślinami leczono ówczesne choroby. Na kolejnych stanowiskach chłopcy zobaczyli jak wytapiano i wybijano monety, jak wyglądały pierwsze zabawki, czym zajmowały się farbiarki, a czym filcownik. Ogromnym zainteresowaniem cieszyły się pierwsze narzędzia rzemieślnicze, którymi posługiwał się snycerz czy tokarz oraz pokazy sokolnicze i walki wojów, które moi chłopcy oglądali z otwartymi buziami. Nie ma wątpliwości, że za rok wrócimy na piknik. Oby tylko nie było za tłoczno ;)
Fajnie, że organizatorzy pomyśleli o najmłodszych uczestnikach pikniku i stworzyli dla nich specjalne stanowiska, gdzie dzieci między innymi mogły grać w średniowieczne gry, spróbować swoich sił w tkaniu czy filcowaniu. Najwięcej radochy było przy ugniataniu gliny i wyrabianiu tradycyjnych naczyń i garnków.
Kto lepił, ten lepił, bo Janek zdecydowanie tworzył ;) ale za ludzika, też dostał nagrodę.
Piknik zorganizowały władze Grodziska Mazowieckiego, a za cudowną oprawą historyczną stoi Drużyna Wojów Arkona.