U chłopców w przedszkolu epidemia, w środę w grupie maluchów była tylko 3-ka dzieci. Cała reszta chora. My niestety też się nie uchroniliśmy. Wszyscy, jeden po drugim się rozłożyliśmy, poza Ignasiem, który jako jedyny się nie nie rozchorował. Osłabieni i obolali, kaszlemy, kichamy i roznosimy po domu zużyte chusteczki. Fatalnie. Życie rodzinne przeniosło się na kanapę w dużym pokoju. Żeby zabić czas i jakoś przetrwać ten okres oglądamy bajki lub filmy i gramy w gry. Miedzy innymi w „autobusy”, jedną z fajniejszych gier planszowych jakie mamy.
„Bus Stop” firmy Orchard Toys, przeznaczona jest dla dzieci potrafiących już liczyć. Gra polega na poruszaniu się pionkami – autobusami po planszy składającej się z + oraz – . Gracz rzuca dwoma kostkami, jedna wskazuje liczbę pól to przeskoczenia, a druga liczbę pasażerów wsiadających lub wysiadających z autobusu.
Gdy autobus zatrzyma się na polu z plusem, gracz dobiera taką liczbę pasażerów do swojego autobusu, jaką wyrzucił. Gdy zaś zatrzyma się na polu z minusem – pasażerowie wysiadają. Muszę przyznać, że jest to najfajniejszy sposób na naukę liczenia oraz dodawania i odejmowania, jaki widziałam.
Gra jest bardzo sympatyczna, mądra, ale najfajniejsze jest to, że nie kładzie tak dużego nacisku na bycie pierwszym na mecie. Grę wygrywa gracz, który dojedzie na metę z największą liczbą pasażerów. Dzięki temu, poziom rywalizacji między graczami nie jest tak duży, jak w wielu innych grach, a co za tym idzie, łatwiej jest dzieciom pogodzić się z ewentualną przegraną.
Jasio w „Bus stop” jeszcze z nami nie gra. W tym czasie zawsze układa puzzle. Idzie mu to coraz lepiej. 30-elementowe układa już bez problemu i powoli zabiera się za 54-elementowe. Zuch chłopak! Tylko, żeby jeszcze tych puzzli nie żuł ;)